Jak nauczyć się telegrafii?
Jak wiemy, telegrafia generalnie wychodzi z użycia. W krótkofalarstwie ma się jednak bardzo dobrze. O ile kiedyś jej znajomość była wymagana dla uzyskania pozwolenia, aktualnie tego obowiązku już nie ma (i dobrze). Nie zmienia to faktu, że znajomość telegrafii daje wiele nowych możliwości w tym hobby, a jej nauczenie się, wbrew pozorom, nie jest takie trudne, aczkolwiek wymaga poświęcenia pewnej ilości czasu. W tym wpisie opiszę drogę, jaką ja przeszedłem w nauce telegrafii, jak się jej uczyć, jakie rzeczy robić, jakich nie oraz podam kilka użytecznych wskazówek.
Na początek ustalmy sobie, jakie korzyści płyną ze znajomości titawy. Po pierwsze jest to zawsze dodatkowa emisja, a więc możliwość przeprowadzenia kolejnych ciekawych łączności. Po drugie jest bardzo efektywna – oczywiście, mamy emisje typu JT65 czy FT8, w porównaniu z którymi telegrafia przepada. Zwróćmy uwagę jednak na to, że telegrafię odbieramy uchem, a nadajemy jedną ręką. Nie ma więc potrzeby zabierania ze sobą czy uruchamiania komputera do przeprowadzenia łączności. Poza tym, w porównaniu na przykład z SSB, jest znacznie bardziej efektywna. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Wielbicielom prowadzenia łączności dalekosiężnych oraz polowania na nowe DXCC chyba nie trzeba uświadamiać, jak bardzo jest ona użyteczna. Często ekspedycje do rzadkich podmiotów skupiają się głównie na pracy CW, a przynajmniej prawie zawsze na takich ekspedycjach jest kilku dobrych operatorów. Oczywiste jest też, że nie posiadając zbyt dużej stacji, przeprowadzenie łączności na CW jest znacznie łatwiejsze niż SSB przy dużym natłoku stacji albo słabych sygnałach. Nie chcąc się bardzo chwalić, powiem tylko, że przez ostatnie 2 lata pracy na CW mam na LoTW potwierdzone 156 krajów tą emisją, podczas gdy przez prawie 4 lata uzbierałem 123 DXCC emisjami cyfrowymi oraz 109 w SSB. I to używając 40 m trójkąta z drutu nawojowego wiszącego nisko nad ziemią oraz 100W.
Zaobserwowałem także, że w przypadku posiadania dość słabej stacji (jak moja), w zawodach zazwyczaj znacznie bardziej opłaca się brać udział w kategoriach CW niż SSB.
Tutaj jeszcze chcę sprostować kilka kwestii: do nauki CW nie potrzebujemy mieć żadnego słuchu muzycznego, wyczucia rytmu, ani innych takich (na co jestem doskonałym przykładem). W nauce telegrafii wykorzystujemy wyrabianie odruchów, a każdy taki mechanizm posiada (o tym jednak trochę później). Potrzebujemy jedynie szczerych chęci oraz pół godziny wolnego czasu dziennie.
Nie ma co ukrywać, że nauka telegrafii trwa dość długo – a jest to zależne od regularności, sumienności, ale też od indywidualnych predyspozycji. W moim przypadku, ucząc się zazwyczaj pół godziny dziennie wieczorem, byłem w stanie bez większych problemów odbierać wszystko w tempie 22 WPM z lekko wydłużonymi przerwami po około 4-5 miesiącach. Zacząłem uczyć się w okolicach początku listopada 2017, a pierwszą łączność przeprowadziłem koło połowy marca 2018 ze stacją okolicznościową z Azerbejdżanu. Niezapomniane wrażenia 🙂
W nauce telegrafii kluczowa nie jest ilość nauki, ale regularność. Oczywiście bezwzględnie zaczynamy od nauki odbioru. Jest to zdecydowanie najdłuższa część całej naszej przygody. Nauka odbioru polega na wyrabianiu odruchów w mózgu, które będą od razu kojarzyły odebraną melodię z danym znakiem. Niestety, wyrabianie nowych odruchów jest procesem powolnym i bodziec musimy wielokrotnie powtarzać, aby miało to jakikolwiek sens. Stąd regularność jest niezbędna. I musi to być regularność na poziomie codziennej nauki. Niestety, na tym etapie każda dłuższa przerwa będzie nie tylko powodowała brak postępów, ale nawet tracenie umiejętności, które nie są jeszcze dobrze wyćwiczone (znam to z autopsji). Nie można tutaj popadać jednak w skrajności: jednodniowa przerwa, gdy na przykład jesteśmy wyjątkowo zmęczeni, nie powinna stanowić żadnego problemu. Dłuższe „dziury” natomiast odbiją się na naszych postępach. Nie martwmy się jednak bardzo, bo po troszkę dłuższej przerwie powinniśmy szybko wrócić do poprzednich umiejętności po kilkunastu minutach treningu.
Najbardziej optymalnym wyborem jest uczenie się codziennie przez około pół godziny. Jeszcze lepszym wyborem jest trening pół godziny rano, pół godziny wieczorem, który na pewno zwiększy efektywność nauki. Nie idźmy tutaj w myślenie, że zamiast podzielić zrobić pół godziny rano i pół wieczorem, zrobię całą godzinę bez przerwy wieczorem. Na ogół się to nie sprawdza i może nie przynieść takiego przyrostu umiejętności, jakiego się spodziewamy. Trzeba jednak pamiętać, że jest to bardzo zależne od konkretnej osoby, samopoczucia i innych czynników.
Czasem mamy wenę i czas, żeby uczyć się dłużej, niż zwykle. Wykorzystajmy to! Generalnie, kiedy czujemy, że mamy bardzo na to ochotę, to efektywność nauki będzie także wysoka. Nie ma więc sensu ograniczanie się.
Z drugiej strony mamy dni, w których zupełnie nie mamy weny na titawę, albo siadamy, próbujemy trenować, ale wybitnie nam nie idzie. Wtedy odpuśćmy, bo takie próby będą tylko frustrujące i mało skuteczne. Poćwiczmy na następny dzień. Trzeba też mieć świadomość tego, że jeśli takie sytuacje powtarzają się na okrągło, to chyba sami nie jesteśmy przekonani i chętni do nauki.
Nie traktujmy tego jako rzeczy, której musimy nauczyć się na sprawdzian czy inny egzamin i to jeszcze w ograniczonym czasie. Niech nauka będzie dla nas przyjemnością. Nie stawiajmy sobie ostrego celu, jak „muszę nauczyć się tego w 3 miesiące”. Oczywiście, jakaś drobna automotywacja jest jak najbardziej wskazana, jednak zawsze pamiętajmy, że uczymy się tego sami dla siebie i nic nas nie goni.
Ważne jest też zagospodarowanie sobie czasu tak, aby trening nie był przerywany zachciankami innych domowników, telefonami, SMSami, a także aby do naszych uszu nie docierały inne dźwięki, które przeszkadzały by nam w komfortowej nauce. Zachcianki innych są szczególnie irytujące 🙂
Na etapie nauki nawet króciutka przerwa na odpowiedzenie komuś „tak” lub „nie” najpewniej spowoduje takie wybicie z rytmu, że lekcje będziemy musieli zaczynać od nowa.
Chcę jeszcze wspomnieć, że najważniejszą rolę, niezależnie czy uczymy się telegrafii, czy czegoś do szkoły, czy na jakieś egzaminy, ma sen, który utrwala wiedzę i odruchy. Niejednokrotnie zdarzało mi się, że uczyłem się wieczorem CW, w pewnym momencie zaczęło mi to iść bardzo ciężko, ale na drugi dzień miałem to wszystko ułożone w głowie i nie miałem żadnych problemów z tą lekcją.
Przechodząc wreszcie do konkretów, musimy sobie wybrać tempo odbioru, którego chcemy się na początku nauczyć. Zdecydowanie odradzam schodzenie poniżej 16 WPM (znaki tracą melodyjność), ale przesada w drugą stronę jest także niewskazana. Osobiście uczyłem się z prędkością 22 WPM i uważam ją za optymalną i wystarczającą do prowadzenia typowych łączności.
W nauce telegrafii mamy w zasadzie dwie metody nauki do wyboru: Kocha i Franswortha, a także dwie standardowe kolejności liter: K, M… i A, B, S…
Kolejność liter nie jest kluczowa. Ta pierwsza stawia na dobre nauczenie się rozróżniania podobnych znaków już w początkowej fazie nauki, druga używa różnie brzmiących liter, aby początkowo łatwiej było się ich nauczyć.
Metoda Kocha polega na uczeniu się telegrafii w docelowym tempie. Po każdej lekcji ukończonej z poprawnością co najmniej 90%, dokładana jest kolejna litera.
Metoda Franswortha jest podobna, ale zaczynając każdą nową lekcję zmniejszamy efektywną prędkość odbioru poprzez zwiększenie odstępu między znakami. Po osiągnięciu wystarczającej dokładności (zazwyczaj 90%), odstęp miedzy znakami jest zmniejszany i lekcja jest powtarzana do osiągnięcia odpowiedniej dokładności, potem proces się powtarza, aż lekcja zostanie opanowana z docelowym tempem. Wtedy przechodzimy do następnej.
Osobiście zaczynałem od metody Kocha. Względnie wygląda na szybszą w realizacji. W moim przypadku nie sprawdziła się ona. Po nauczeniu się kilku liter i dotarciu do litery E (jedna kropka), poddałem się. E jest tak krótkie, że zupełnie nie nadążałem wpisywać odbieranego tekstu. Po wielu nieudanych próbach byłem na tyle sfrustrowany, że zostawiłem CW na kilka miesięcy.
Wtedy trafiłem na doskonały podręcznik Łukasza SP8QED oraz jego program, CW Studio. Łukasz postawił na naukę metodą Franswortha. Nie będę się rozpisywał więcej na ten temat, gdyż ten podręcznik jest świetnie napisanym, pełnym przewodnikiem i instrukcją nauki CW – zachęcam więc do pobrania i uważnego przeczytania. Mogę Ci zagwarantować, że korzystając z niego nauczysz się titawy szybko i zupełnie bezboleśnie, a nauka będzie wręcz przyjemnością.
Dorzucę tutaj pewną wskazówkę: podczas nauki niejednokrotnie zdarzy się nam, że w trakcie odbioru „zgubimy” jakąś literę lub niepoprawnie ją odbierzemy. Oczywiście program będzie kontynuował odtwarzanie tak czy tak. Nasz mózg automatycznie będzie próbował przypomnieć sobie melodię zgubionego/pomylonego znaku, nie skupiając się na tym, jaki znak jest nadawany aktualnie. Przez to zupełnie wypadniemy z rytmu, a zamiast jednego błędu zrobimy kolejnych 5, bo zamiast skupić się na odbiorze, próbowaliśmy poprawić błąd. Zresztą tego błędu tak czy tak zapewne nie naprawimy.
Kluczem jest tutaj zapamiętanie sobie, a wręcz wyrobienie pewnego „kontr-odruchu”, żeby zaraz po zorientowaniu się o popełnionym błędzie, na siłę porzucić próbę poprawienia i kontynuować odbiór. Zajmie to pewien czas, ale jest wręcz niezbędne dla efektywnej i niefrustrującej nauki.
Jest jeszcze kwestia, jakie znaki potrzebujemy się nauczyć. Są to oczywiście wszystkie litery alfabetu łacińskiego, cyfry oraz znaki specjalne: znak rozdziału (-…- czasem zapisywany jako „=”), ukośnik/łamanie (-..-.), znak zapytania (..–..). Niektórzy używają także kropki (.-.-.-) i przecinka (–..–), ale często zastępowane są one znakiem rozdziału – osobiście właśnie tak robię.
Innych znaków specjalnych czy polskich znaków diakrytycznych generalnie nikt nie używa.
Inną sprawą są znaki proceduralne (zwane prosigns), ale o nich za chwilę.
Zostaje jeszcze oczywiście nauka nadawania. Gdy już umiemy odbierać, ta powinna nam iść bez większych problemów. Niektórzy pytają, czy uczyć się nadawać na kluczu sztorcowym, czy manipulatorze. Po pierwsze: każdy dobry operator potrafi używać jednego i drugiego. Po drugie: polecam zacząć od sztorca. Na początek łatwiej będzie nadawać na nim. Moim zdaniem wolne nadawanie (< 20 WPM) na manipulatorze jest niewygodne. Ewentualną naukę nadawania na kluczu półautomatycznym (bug) polecam zostawić na sam koniec.
Gdy już mamy opanowany dobrze odbiór i nadawanie wszystkich potrzebnych znaków, zachęcam do zrobienia pierwszych łączności. W Polsce na częstotliwości 3565 kHz jest aktywna grupa skupiona wokół titawy.pl. Na tej częstotliwości można przeprowadzić swoje pierwsze łączności z kolegami, którzy zawsze otwarci są na nowych zapaleńców CW i bez żadnego problemu schodzą z prędkością nawet do pojedynczych WPM.
Teraz zostaje nam już tylko szlifowanie umiejętności. Generalnie można wydzielić dwa główne kierunki, w których możemy się szkolić.
Pierwszy to nauka pracy „otwartym tekstem”, czyli komunikacji takiej, jak na SSB, tylko że używając telegrafii. Trenujemy w kierunku umiejętności odbioru i nadawania pełnych zdań i rozumienia całości bez potrzeby spisywania odbieranego tekstu. Do tego najczęściej dochodzi także zwiększanie prędkości, bo jednak 22 WPM to zdecydowanie za mało dla sprawnej komunikacji czy „żucia szmat”. Dobrym pomysłem jest słuchanie ebooków, tylko że nadawanych Morsem 🙂 Oczywiście tak, żeby docelowo potrafić zrozumieć całą treść, buforując ją wyłącznie w głowie.
Drugim kierunkiem jest nauka pracy contestowej i ekspedycyjnej. Do obydwu potrzebna jest przede wszystkim duża poprawność odbioru krótkich serii danych oraz stosunkowo szybka praca (w zawodach stacje zazwyczaj używają prędkości w przedziale 28-40 WPM). W zawodach istotna jest dokładność odbioru (wiadomo, zawsze trzeba odebrać znak, a często też grupę kontrolną, zazwyczaj złożoną z cyfr), a często także umiejętność „wydłubania” słabych sygnałów z szumu.
Praca ekspedycyjna (oczywiście jako operator ekspedycji) wymaga głównie umiejętności wyławiania stacji z gąszczu wołających. Wystarczy się popatrzeć, ile jest stacji w pileupie wołającym jakąkolwiek ekspedycję do rzadszego kraju, aby zrozumieć, co mam na myśli.
Według mnie bardzo dobrym programem do nauki tego typu pracy jest Morse Runner (symulacja zawodów), a także mniej znany Pileup Runner (symulacja pileupu).
W telegrafii używamy slangu oraz znaków proceduralnych, które znacznie przyspieszają komunikację. Jeśli ktoś pracował emisjami typu PSK czy RTTY, na pewno (dużą) część z nich już zna.
Znaki proceduralne (prosigns) w krótkofalarstwie:
– K – proszę nadawać/przechodzę na odbiór. Nadajemy go na samym końcu i przechodzimy na odbiór. Jest to inaczej zachęta do nadawania dla jakiejkolwiek stacji. Najczęściej używane jest PSE K na końcu nadawania, np. CQ DE SP1XYZ PSE K
– KN – podobne do K, jednak oznacza wezwanie do nadawania dla konkretnej stacji, np. gdy jesteśmy w trakcie QSO. Używane jest jako SP1XYZ de SP2ABC PSE KN, co oznacza, że oczekujemy odpowiedzi tylko od SP1XYZ. CQ DE SP1XYZ PSE KN jest niepoprawne, bo nie oczekujemy odpowiedzi od żadnej konkretnej stacji. Niektórzy nie używają KN w ogóle i zastępują je K.
– AR – koniec komunikatu*. Najczęściej używany jako informacja, że skończyliśmy nadawać właściwy komunikat, a teraz nastąpi wymiana znaków, np. …NAME IS MARK, QTH is SZCZECIN AR DL1DEF de SP1XYZ PSE KN. Używane jest także na zakończenie odpowiedzi na wywołanie ogólne, np. ktoś woła CQ DE SP3GHJ PSE K, a my odpowiadamy SP3GHJ DE SP1XYZ AR. Nie jest to jednak zbyt często praktykowane. Niektórzy AR traktują jako zamiennik K lub KN, np. …QTH IS BYDGOSZCZ, HW? SP1XYZ de SP2ABC AR
– SK – koniec QSO/koniec nadawania i nie oczekuję odpowiedzi. Zazwyczaj używane jako …TU 73 SP2ABC DE SP1XYZ SK, choć wiele źródeł mówi, że SK nadajemy przed wymianą znaków. Czasem używane także bez wymiany znaków. Po tym znaku każda inna stacja może zawołać stację „stojącą na CQ” bez ryzyka bycia oskarżonym o niekulturalne wołanie podczas czyjegoś QSO 🙂
– AS – proszę zaczekać. Używane na przykład wtedy, gdy jesteśmy w trakcie QSO, a zaczyna wołać nas inna stacja. Nadajemy do niej wtedy szybkie AS, aby poczekała i nie przeszkadzała.
– VE – zweryfikowano. Jako takie nie ma określonego znaczenia. Najczęściej wykorzystywane do zasygnalizowania odbiorcy, że odebraliśmy i zrozumieliśmy relację albo że jesteśmy pewni, że poprawnie odebraliśmy znak wywoławczy, szczególnie po naszej prośbie o powtórzenie albo po poprawieniu nas przez korespondenta. Używamy oczywiście na początku nadawania. Jest rzadko stosowane.
– ? – prośba o powtórzenie. W zdaniu pełni oczywiście funkcję znaku zapytania.
– R – roger, czyli potwierdzam. Nadawane najczęściej na początku transmisji, zazwyczaj 1, 2 albo 3 razy z rzędu. np. R 5NN 465 w zawodach.
– N – negative, czyli nie potwierdzam. Często jednak nadawane jest po prostu NO, ze względu na duże podobieństwo N do R.
– BK – break in, czyli prośba o włączenie się do QSO (coś jak break na fonii). Jako takie nie jest stosowane, bo zazwyczaj nie przerywamy nikomu QSO. Często bywa używane jako znak rozpoczęcia nadawania w krótkich QSO, czasem także na zakończenie nadawania, szczególnie w przypadku, gdy nie planujemy wymienić znaków, np. BK GA 5NN TU.
– CL – closing, czyli koniec pracy. Używamy go, aby dać do zrozumienia, że zwalniamy częstotliwość. Jako skrót w slangu może oznaczać znak wywoławczy, ale zależy to od kontekstu. O tym niżej.
Podkreśleniem oznaczyłem znaki, które nadajemy jednym ciągiem (tak, jakby nie było przerwy między literami), np. KN to -.–. czy AR to .-.-. (bardzo charakterystycznie brzmiące).
* – nie doszukałem się jednej i spójnej definicji użycia AR w krótkofalarstwie. Tutaj jednak podałem przykłady takie, które podaje większość źródeł lub te powszechnie używane na pasmach.
Mamy także tzw. slang telegraficzny:
TNX, TKS – dziękuję.
TU – dziękuję, ale zazwyczaj nie używane w zdaniach. Najczęściej w zawodach lub na samym końcu łączności.
CFM – confirm, potwierdzam. CFM? – prośba o potwierdzenie
CL – call, czyli znak wywoławczy. Może również oznaczać, że kończymy pracę, jednak zależy to od kontekstu. Zazwyczaj używane jako CL? – prośba o powtórzenie znaku, najczęściej w zawodach.
AGN – again, czyli prośba o powtórzenie, np. …PSE NAME AGN?
PSE – please, czyli proszę.
ES – krótsza wersja and, czyli spójnik i. Nie należy mylić z czasownikiem is.
GM, GA, GE, GN – good morning, good afternoon, good evening, good night, czyli przywitanie zależne od pory dnia (u korespondenta).
FER – krótsza wersja for, czyli za, dla itd., np. TNX FER QSO
NR – near lub number, czyli odpowiednio obok/w pobliżu lub numer. Jako obok używane zazwyczaj przy podawaniu QTH, np. NR WARSAW, jako numer najczęściej w zawodach, np. NR? NR?
HW? – how copy?, czyli jak odebrałeś?.
CPY – copy, czyli potwierdzam, np. ALL CPY – potwierdzam, że odebrałem wszystko
SRI – sorry, czyli przepraszam, np. SRI QSB NO CPY
DR – dear, czyli drogi w sensie zwrotu grzecznościowego, np. ALL CPY DR MARK. Nie ma zbyt wiele wspólnego z doktorem.
OP – operator, np. OP NAME IS JAN albo po prostu OP IS JAN
OM – old man, czyli „stary”, np. GE DR OM. Wygląda to trochę komicznie, ale tak się tego używa.
YL – young lady, czyli „młoda pani”, czyli po prostu kobieta. Użycie identyczne, jak wyżej.
RST, RPRT – raport, np. RST IS 579
RIG, PWR, ANT – radio, power, antenna, czyli radio, moc, antena, np. RIG IS IC-7300, ANT IS DIPOLE, PWR IS 100W
BTU – back to you, czyli z powrotem do ciebie, „oddaję klucz„
NIL – not in log, czyli nic nie odebrałem, nic nie słyszę, nie loguję tej łączności (najczęściej w zawodach)
LID – idiota, debil, np. SOME LID IS QRMING 🙂
UR – you are, czasem także your, czyli jesteś lub twój, np. UR (RST IS) 439
HI – czyli hej lub telegraficzny śmiech. Ten drugi jest nadawany jako HEE, nie HI. Nie wiem, dlaczego.
BURO – bureau, czyli biuro, np. QSL VIA BURO
TEST – contest, czyli zawody. Sygnalizuje wywołanie w zawodach, np. CQ K3LR TEST
WX – pogoda, np. WX IS CLOUDY, 20C
Używa się także kodu Q, jednak jego większej części niż na fonii czy emisjach cyfrowych. Znaczenia kodu Q są bez problemu do znalezienia, dlatego tylko wypiszę kody używane w praktyce: QSO, QSB, QRS, QRQ, QRP, QRO, QRM, QRN, QTH, QRL, QRT, QSL, QSY, QRX.